Zagrożenia związane z obnażaniem się w social media



Temat wydaje się banalny ze względu na wszechobecną nagość, spotykaną na każdym kroku w internecie. Natomiast w tym wpisie obnażymy nie tyle tę warstwę zewnętrzną, ale i wewnętrzną, czyli prywatność.

Wiele osób za wszelką cenę próbuje zaistnieć w internecie i social media za pomocą kontrowersyjnych elementów swojej natury. Czasami przejawia się to ukrytą nagością, informacją na temat aktualnego stanu zdrowia, sytuacji rodzinnej, ale najlepiej sprawdzają się zagrania na tzw. „litość”. Nie chodzi oczywiście o faktyczne sytuacje, gdzie osoba w sposób pamiętnikowy, zwierzając się szuka zrozumienia i pocieszenie. Mowa o sztucznym robieniu szumu wokół siebie ukazując sytuację, które nie powinny ujrzeć internetu. Niestety prywatności w dzisiejszych czasach sprzedaje się najlepiej.

I w tym miejscu pojawia się wątek obnażania się z własnej prywatności, w sposób ordynarny, bez granic, bez zahamowań. Konsekwencje takich czynów, w większości przypadków przewyższają kilkukrotnie popularność zdobytą w ten sposób. Użytkownicy portali społecznościowych nie zwracają uwagi na manipulację internetu względem naszych danych i udostępnionych informacji. My możemy wrzucić zdjęcie na instagrama, udostępnić status na facebooku, czy też „tweetnąć” coś na twitterze aby zaznaczyć swoją obecność, należy natomiast wiedzieć jak tego nie robić żeby się nie pogrążyć.



Pierwszą kwestią, którą chciałbym poruszyć jest hashtagowanie na instagramie. Co raz większa liczba osób korzysta z tego portalu, z jednej fundamentalnej przyczyny. Za pomocą zdjęć można przedstawić znajomym to samo, co na innych portalach, bez zbędnego pisania, statusów czy innych literackich inwencji. Jest to dobry sposób na udostępnienie swojej osoby, ze względu na to, że obecnie ludzie wolą oglądać niż czytać. Niesie to jednak za sobą konsekwencje, które później każdy próbuje niwelować, powołując się na swoje prawa. I tak dużo osób za pomocą # opisuje zdjęcia, aby łatwiej było do nich dotrzeć nieznajomym, którzy szukają konkretnej treści w internecie. W związku z brakiem ograniczeń dotyczących ilości # na dany wpis, często użytkownicy przesadzają z urozmaicaniem. Może to się skończyć nieciekawie, gdy szanująca Pani dyrektor znanej i cenionej korporacji, pod zdjęciem, przy którym nie ma żadnego podtekstu, dopnie bardzo popularny ostatnio #longlegs lub #polishgirl. Są to hashtagi z natury nieszkodliwe, gorzej wygląda sytuacja, gdy klikniemy na dany hashtag. Naszym oczom nie ukażą się Panie dyrektor z całej polski i świata, ale profile gwiazd erotycznych, nastolatek próbujących zaistnieć w sieci, czy też profile wyzwolonych kobiet, które liczą na znalezienie partnera w ten sposób. W przypadku naszej Pani dyrektor fakt skatalogowania zdjęcia w takim otoczeniu może na zawsze, w sposób dotkliwy nadszarpnąć jej reputację a co gorzej, ktoś naruszając prawa autorskie i wizerunek, umieści jej zdjęcie na stronie z treściami +18 z podpisem, którego nikt by się nie spodziewał.




Następnie warto poruszyć kwestię prywatnych profili. Chodzi dokładnie o ustalanie, jakie wartości i informacje z naszych kont są dostępne dla wszystkich, nie tylko dla znajomych. W przypadku osób publicznych, blogerów, vlogerów, czy stron typu fanpage jest to oczywiście niepożądane. Od takich osób oczekuje się oddania dozy prywatności, aby czytelnicy, widzowie mieli szansę poznać taką osobę od strony jej życia prywatnego. To również w granicach rozsądku. Ale osoby prywatne, którym profile służą do obserwacji znajomych i kontaktowania się z nimi, powinny zadbać o właściwe ustawienia. Zarówno na facebooku czy instagramie, możemy zablokować treść przed niepożądanymi gośćmi. Należy się nad tym pochylić, ponieważ nasze dane i informacje o nas mogą innym osobom służyć w często nieprzyzwoitych celach. Gdy przy okazji wpisów udostępniamy intymną wzmiankę o nas, publikujemy znacznik lokalizacji, czas itd. druga osoba, w tym samym czasie, może z łatwością znaleźć nas posiadając wszystkie potrzebne informacje. Jest to dość niebezpieczny zabieg, gdy weźmiemy pod uwagę, że z takich portali korzystają już w większości przypadków nieletni.


Poniżej filmik, który w ciekawy sposób obrazuje problem obnażania się z własnej prywatności. Z dobrym słowem



Obnażanie nie musi oznaczać koniecznie udostępniania osobistych informacji, informacji o użytkowniku. Może również dotyczyć treści tematycznych, które są materiałem naszej strony. Przecież obnażyć możemy się również od strony intelektualnej. I tak wszystko, co publikujemy, często spotyka się z aprobatą danej społeczności internetowej lub popularnie zwanym „hejtem”. Jednakże nie wszystkim zależy na komentowaniu i budowaniu opinii na dany temat. Część osób to po prostu „sępy intelektualne” – pojęcie na potrzeby zagadnienia. Są to osoby, które korzystają z dobroduszności blogerów i nie tylko, aby wyciągnąć od nich informacje, a potem ich użyć, jako własnych lub po przekształceniu sprzedać dalej. Wiele osób powie, ale są prawa autorskie, przecież możemy dopisać copyright w dole strony, a pod każdym zdjęciem czy wpisem, dodawać notkę o zakazie kopiowanie i udostępniania treści. Pamiętajmy jednak, jesteśmy w internecie, a przez to już w jakiś sposób udostępniamy nasz wizerunek wszystkim i nie wszystko jesteśmy w stanie skontrolować. Dlatego należy za wszelką cenę zwracać uwagę na zakres wiedzy, jaką udostępniamy, aby nikt tego nie wykorzystał przeciwko nam.

Na temat praw autorskich w social media oraz ochronie naszych danych opowiem przy okazji kolejnych postów. Tutaj chciałem jedynie zaznaczyć problem obnażania się w internecie oraz zwrócić uwagę na najbardziej popularne i widoczne elementy tego procesu.


Jeżeli ktoś ma pomysł, jakim elementom warto się jeszcze przyjrzeć, zapraszam do komentowania ;)

Komentarze