Forearm Tattoo I Black Death Tattoo&Piercing


Zaczęło się niewinnie, mała gwiazdka na plecach, na próbę, dla zaspokojenia ciekawości. Tak jak każdy mówiłem, że to tylko ten jeden raz, jeden mały tatuaż. Teraz wiem, że każdy kto mówi że to wciąga, ma rację ;) Zanim się obejrzysz zakrywasz kolejne miejsca na ciele, a ból podczas tatuowania przestaje przeszkadzać i ekscytujesz się na samą myśl o kolejnym projekcie i terminie. 

Od zawsze podobały mi się rękawy, miałem mnóstwo pomysłów na swój własny, ale na tym się kończyło. Jakiś czas temu postanowiłem, że zachcianki oraz pewne cele powinno się, a nawet trzeba realizować. I tak właśnie poczyniłem kolejny krok w tym kierunku. Wymarzony rękaw, powoli, krok po kroku tworzy się ;) 

Wiele osób nadal twierdzi, że tatuaży w pewnych sytuacjach, zawodach, środowiskach po prostu nie wypada mieć. Ja myślę, że wszystko wypada, byle ze smakiem i w odpowiednich proporcjach. Wszystko idzie do przodu i najważniejsze to się nie ograniczać. 





Dlatego dzisiaj wybrałem się do wrocławskiego studia Black Death Tattoo&Piercing. Poniżej znajdziecie krótką foto relację z tatuowania. Świetna robota i pełen profesjonalizm. Atmosfera w studiu niesamowita. Co mogę powiedzieć, znają się na rzeczy. Ja tym razem oddałem się w ręce Uli, zarówno z projektem, jak i wykonaniem. Wyszło idealnie, tak jak chciałem ;) 5!












Komentarze